niedziela, 2 października 2011

Kołczan i dwuczęściowe strzały.

     Od zeszłych świąt Bożego Narodzenia jestem szczęśliwym posiadaczem klasycznego łuku myśliwskiego Samick SHT. Jest to łuk niewielkich rozmiarów, dodatkowo składany co sprawia iż przenoszenie go kłopotliwym nie jest. Inna sprawa strzały, z ich transportem problem zawsze był, jednak i na to jest rozwiązanie. Składane strzały i odpowiednio krótki kołczan wykonane z ogólnie dostępnych materiałów.

poniedziałek, 26 września 2011

Czterdziestoletni śpiwór na inaugurację sezonu

     Lato się skończyło, więc nadszedł czas rozpocząć sezon survivalowy.
Tegoroczny rozpocząłem wyjazdem do Rembertowa gdzie jeden z kolegów postanowił urodzinowe przyjęcie wydać na łonie natury. Wyjazd który survivalowym miał być został brutalnie odarty z wszelkich jego znamion. Za sprawą rzeczonego kolegi i zaproszonego towarzystwa, niebanalnej kuchni i przednich napitków, okazał się być zwyczajnie świetną balangą. Nie byłoby o czym pisać gdyby nie ponad czterdziestoletni śpiwór który jakiś czas temu trafił do mojej kolekcji militariów. Właśnie tegoż dnia postanowiłem wypróbować go w warunkach polowych.

piątek, 27 maja 2011

Mora Clipper jako Neck Knife.


     Mora Clipper to narzędzie często polecane w kręgach survivalowych. Jedni uważają iż zupełnie wystarcza jako główny nóż w lesie, inni twierdzą że jest to świetne uzupełnienie dużego noża lub maczety. Wszyscy natomiast zgadzają się iż nożem porządnym Mora jest. Pomimo iż używam innego ostrza to Morę postanowiłem sprawdzić. Okazała się być lekkim i wybitnie wygodnym narzędziem z którym ciężko się rozstać. 
     Jej gabaryty i waga sprawiły iż postanowiłem zaadaptować ją jako nóż na szyję. Przy okazji tej drobnej modyfikacji (która swoją drogą nie jest nawet konieczną aby Morę nosić na szyi) dodałem kolejną, wzbogaciłem pochwę o pręt krzesiwa.

wtorek, 24 maja 2011

Mój kubek i jak gotuję gdy ogniska palić nie można.

   Gotowanie wody jak ważnym jest w terenie nie będę się rozpisywał. Wiele posiłków można upiec nad ogniem czy w żarze. Jednak woda czy inne płyny wymagają jakiegoś zbiornika. O improwizowaniu takowych pisać także nie będę bo jako niedzielny survivalowiec noszę naczynie ze sobą.

czwartek, 19 maja 2011

Wiosenny nocleg


     Spanie w lesie było i jest dla mnie czymś wspaniałym. Nic tak nie koi zszarganych nerwów jak szum wiatru w koronach drzew kołyszący do snu. Rano śpiew ptaków zamiast wrednego budzika. Świerze powietrze przepełnione zapachem życia kłębiącego się dookoła.

sobota, 14 maja 2011

Wpis numer zero.

     Survivalem interesowałem się jak długo pamiętam. W okresie uczęszczania do szkoły podstawowej więcej wolnego czasu spędzałem w lesie niż z kolegami na boisku.
Były to piękne czasy gdy nikt nie używał słowa "Taktyczne" a szczytem lansu i spełnieniem wszystkich potrzeb był Aitor Jungle King, kawałek folii budowlanej i manierka wojskowa.
Nie było sklepów militarnych z Kontraktowym Taktycznym sprzętem (a raczej były rzadkością, w mojej miejscowości nie było}, ani też sklepików z chińskimi zamiennikami wszystkiego. Internetu nie miał nikt w mieście. Niemniej jednak sprzęt gdzieś wędrował po ludziach. Aitora pamiętam przehandlowałem od kolegi za kostkę wojskową którą dostałem sam nie pamiętam skąd, miał go od kuzyna ze stanów ale sam się takimi rzeczami nie interesował. Manierkę US zdobyłem od innego kolegi za stertę plakatów z zespołami muzycznymi. Wiele rzeczy przewinęło się przez moje ręce przehandlowane w taki czy inny sposób. Teraz często unikaty kolekcjonerskie, wtedy ot zabawki na handel.
Tak czy inaczej to były piękne czasy, zasobność portfela nie miała znaczenia, liczył się las. Obecnie jest trochę inaczej, internet, dostęp do wszystkiego, pranie mózgów marketingiem. Człowiek czasami przeglądając ofertę sklepów turystycznych ma wrażenie że z tym sprzętem to chyba nawet na marsie można biwakować. Bicie się o gramy ekwipunku, kosmiczne materiały, wymyślne systemy, wszystko modularne i taktyczne. Zawrotu głowy można dostać.
A gdzie w tym wszystkim las?

      Po wojsku miałem dłuższą przerwę, szkoła którą tym razem trzeba było skończyć, praca, układanie sobie dorosłego życia.
Jednak jakiś czas temu zacząłem znowu chodzić do lasu. Przez chwilę nawet dałem się porwać szaleństwu zakupów sprzętu survivalowego, jednak szybko zauważyłem że ta pogoń za taktycznością, profesjonalnym sprzętem, reklamowanymi gadżetami pochłania całą moją uwagę nie pozostawiając wiele czasu dla... lasu.

      Tak więc postanowiłem wrócić do moich korzeni, zaopatrzyć się w sprzęt z demobilu, jak najtańszy ale taki który długo posłuży. W miarę możliwości samemu wykonywać co się da, jeśli możliwym kupować uszkodzone rzeczy i naprawiać samemu.

Co z tego wyjdzie, będę opisywał w tym blogu :-)