wtorek, 24 maja 2011

Mój kubek i jak gotuję gdy ogniska palić nie można.

   Gotowanie wody jak ważnym jest w terenie nie będę się rozpisywał. Wiele posiłków można upiec nad ogniem czy w żarze. Jednak woda czy inne płyny wymagają jakiegoś zbiornika. O improwizowaniu takowych pisać także nie będę bo jako niedzielny survivalowiec noszę naczynie ze sobą.

     Mój wybór padł na manierkę z kubkiem, tak zwaną US. Na rynku dostępnych jest kilka wariantów, począwszy od oryginalnych US Army, poprzez tak samo oryginalne innych armii a skończywszy na kopiach produkowanych w chinach na rynek cywilny. Wojskowe wykonane są zazwyczaj ze stali, te warto rozważać, chińskie kopie niestety z aluminium. Aluminium w tym przypadku nie sprawdza się zbyt dobrze ponieważ wyjątkowo sprawnie odprowadza ciepło i robi to prosto na powierzchnię naszych ust, parząc niemiłosiernie.Amerykańskie modele (są dwa, różniące się uchwytami) są wykonane ze stali nierdzewnej, jednak z rantem również sprzyjającym poparzeniom, acz sporo mniej z racji niższej przewodności ciepła. Niestety w obu modelach uchwyty są dość niestabilne. Ostatni i najlepszy model który spotkałem na polskim rynku to model Holenderski. Stal nierdzewna, pewny uchwyt, rand kubka którym jeszcze nigdy ust nie poparzyłem. Ten model polecam z całego serca każdemu kto na takie rozwiązanie zdecydować się ma zamiar. W połączeniu z manierką zdolną wytrzymać wiele i pokrowcem szytym dla wojska przez co również bardzo wytrzymałym, ten zestaw wydaje mi się najbardziej godnym uwagi.


     Inna sprawa to gotowanie wody w sytuacji gdy ogniska rozpalić nie można lub nie warto na przykład w czasie dwudziestominutowego postoju.
     Amerykańskie kubki często w komplecie, acz da się i oddzielnie znaleźć, wyposażone są w stojak dzięki któremu można kubek ustawić na niewielkim palniku czy też nad płonąca kostką heksaminy, celem zagotowania/podgrzania płynów bez potrzeby rozpalania ogniska. Składa się on razem z kubkiem i manierką elegancko w pokrowcu dzięki czemu nie zabiera nam przestrzeni plecaka.
     Inne tanie rozwiązanie to kuchenka Esbit, wyjątkowo prosta konstrukcja która po rozłożeniu stanowi podstawkę pod kubek i platformę dla kostki paliwowej. Ta jednak nie stanowi kompletu z reszta zestawu i miejsce w plecaku zajmuje. Koszt obu kuchenek podobny i mieści się w dziesięciu złotych, tak samo jak i palnik pokazany na zdjęciu który dokładnie tyle kosztował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz