sobota, 14 maja 2011

Wpis numer zero.

     Survivalem interesowałem się jak długo pamiętam. W okresie uczęszczania do szkoły podstawowej więcej wolnego czasu spędzałem w lesie niż z kolegami na boisku.
Były to piękne czasy gdy nikt nie używał słowa "Taktyczne" a szczytem lansu i spełnieniem wszystkich potrzeb był Aitor Jungle King, kawałek folii budowlanej i manierka wojskowa.
Nie było sklepów militarnych z Kontraktowym Taktycznym sprzętem (a raczej były rzadkością, w mojej miejscowości nie było}, ani też sklepików z chińskimi zamiennikami wszystkiego. Internetu nie miał nikt w mieście. Niemniej jednak sprzęt gdzieś wędrował po ludziach. Aitora pamiętam przehandlowałem od kolegi za kostkę wojskową którą dostałem sam nie pamiętam skąd, miał go od kuzyna ze stanów ale sam się takimi rzeczami nie interesował. Manierkę US zdobyłem od innego kolegi za stertę plakatów z zespołami muzycznymi. Wiele rzeczy przewinęło się przez moje ręce przehandlowane w taki czy inny sposób. Teraz często unikaty kolekcjonerskie, wtedy ot zabawki na handel.
Tak czy inaczej to były piękne czasy, zasobność portfela nie miała znaczenia, liczył się las. Obecnie jest trochę inaczej, internet, dostęp do wszystkiego, pranie mózgów marketingiem. Człowiek czasami przeglądając ofertę sklepów turystycznych ma wrażenie że z tym sprzętem to chyba nawet na marsie można biwakować. Bicie się o gramy ekwipunku, kosmiczne materiały, wymyślne systemy, wszystko modularne i taktyczne. Zawrotu głowy można dostać.
A gdzie w tym wszystkim las?

      Po wojsku miałem dłuższą przerwę, szkoła którą tym razem trzeba było skończyć, praca, układanie sobie dorosłego życia.
Jednak jakiś czas temu zacząłem znowu chodzić do lasu. Przez chwilę nawet dałem się porwać szaleństwu zakupów sprzętu survivalowego, jednak szybko zauważyłem że ta pogoń za taktycznością, profesjonalnym sprzętem, reklamowanymi gadżetami pochłania całą moją uwagę nie pozostawiając wiele czasu dla... lasu.

      Tak więc postanowiłem wrócić do moich korzeni, zaopatrzyć się w sprzęt z demobilu, jak najtańszy ale taki który długo posłuży. W miarę możliwości samemu wykonywać co się da, jeśli możliwym kupować uszkodzone rzeczy i naprawiać samemu.

Co z tego wyjdzie, będę opisywał w tym blogu :-)

1 komentarz:

  1. Tak, też z łezką w oku wspominam początki , niewygodny plecak ciężki śpiwór itd. Nigdy jednak do końca nie dałem się zwariować.Zamiast super butów na nogach skórzane trapery a w nich filcowe wkładki. Najbardziej mnie śmieszą właśnie ludzie którzy szykują się na weekend do lasu jak na wyprawę na marsa.

    OdpowiedzUsuń